Domy, które powstały ze złości. Amerykanie mają na to specjalne określenie
18.04.2017 | aktual.: 19.04.2017 11:21
Pewien mężczyzna mieszkający w starej części Alexandrii w Virginii, właściciel jednego z domów sąsiadujących z tym wąskim niebiskim, nie mógł po prostu znieść hałasu konnych pojazdów (a było to w 1830 r.) i różnych typów szwendających się w wąskiej alejce tuż obok jego domu. Aż powiedział: basta! I zabudował zaułek. A właściwie dostawił po prostu ścianę frontową i tylną, a jako boczne wykorzystał ściany sąsiadujących budynków. Ponoć w jednej z nich (w salonie) zostały nawet ślady po obijających się o nią wozach. Dom jest szeroki na nieco ponad 2 metry, zadbany i wciąż zamieszkały.
Zrujnowane marzenie Charlesa Frolinga
Charles Froling miał wielkie plany co do kawałka ziemi w Alamedzie w Kalifornii, który właśnie odziedziczył. Tymczasem miasto akurat w tym miejscu wytyczyło ulicę i zabrało mężczyźnie większość jego działki. Zawzięty człowiek na złość władzom Alamedy i wszystkim jej mieszkańcom zabudował to, co mu zostało. Dom na parterze jest szeroki na 3 m, na górze jest trochę więcej miejsca, bo budynek nieco wystaje na ulicę.
Nienawiść łączy
Wydawałoby się, że człowiek nie chciałby spotykać się zbyt często z kimś, kogo nie znosi. Ale nienawiść to tajemnicze uczucie, które rządzi się własnymi prawami. Na przykład mieszkańca Virginia City w Nevadzie skłoniła, żeby kupić ziemię tuż obok swojego wroga i zamieszkać pod jego nosem. Ponieważ miał już dom (to ten czerwony), przeniósł go po prostu na nowe miejsce. Co sobie myślał? Że dzięki temu będzie dokuczał sąsiadowi każdego dnia?
Bracia z Bostonu
Ten kuriozalny domek w Bostonie (Massachusetts) to podobno owoc braterskiej złośliwości. Legenda głosi, że mężczyźni odziedziczyli ziemię po zmarłym ojcu, ale zaraz potem wybuchła wojna secesyjna i jeden z braci poszedł walczyć. Drugi w tym czasie postawił duży dom na niemal całej działce. Niemal. Bo kiedy oszukany brat wrócił do domu, udowodnił, że na pozostałym skrawku też może stanąć dom. Szeroki na 3,2 m, ale wystarczający, żeby zasłonić bratu widok i światło. Co ciekawe, znalazło się nawet trochę miejsca na alejkę, która prowadzi do głównego wejścia.
Bilbord z Cambridge
Tak się złożyło, że Francis O’Reilly był właścicielem maleńkiego kawałeczka ziemi w Cambridge (Massachusetts). Chciał go sprzedać sąsiadowi, który mieszkał obok, ale transakcja się nie udała. Możemy zgadywać, czy zaproponował absurdalną cenę, czy przeciwnie – sąsiad dawał śmieszne pieniądze. W każdym razie pan O’Reilly wściekł się – skoro nie mogę sprzedać, to się pobuduję. 2,4-metrowy dom obecnie zajmuje projektant wnętrz, który mówi, że czuje się w nim, jakby mieszkał w bilbordzie.
Dr John Tyler vs. Frederick, Maryland
John Tyler, wybitny amerykański lekarz, toczył wojnę z władzami miasta Frederick (Maryland), które chciały przedłużyć ulicę tak, żeby przechodziła przez jego ziemię. Dr Tyler wynalazł lokalny przepis zakazujący rozpoczęcia robót, jeśli na znaczącym odcinku wytyczonej drogi trwają prace budowlane. Uparty doktor natychmiast zatrudnił robotników, którzy błyskawicznie wylali fundamenty na jego działce. Kiedy następnego ekipa przyszła budować drogę, już było za późno.