Wnętrzarskie haute couture. Paula Stankowiak o tym, jak Decor&You definiuje nowoczesną klasykę
Są meble, które dopełniają przestrzeń. I są takie, które ją definiują — od pierwszego spojrzenia.
"W HENDI DESIGN nie wybieramy dodatków. Tworzymy narrację. A kolekcje Decor&You to nasz język do opowiadania historii o klasie, świetle, proporcjach i emocjach. Niektóre elementy potrafią zmienić wszystko — fotel, który przyciąga wzrok jak dzieło sztuki. Lustro, które robi cały kadr. Stolik, który wygląda jak biżuteria…" – mówi Paula Stankowiak, projektantka wnętrz, której realizacje są jak redakcyjny sen: dopracowane, sensualne, nieoczywiste. W rozmowie odsłania kulisy swojej pracy, dzieli się ulubionymi produktami z Decor&You i pokazuje, jak tworzyć wnętrza, które klienci pokochają od pierwszego kliknięcia. Bo w świecie projektów premium to właśnie detale robią różnicę — a najlepiej, gdy są dostępne od ręki i wyglądają jak projekty haute couture.
Pani Paulo, projektuje Pani wnętrza, które wyglądają jak z okładki magazynów, ale też… sprzedają się jak świeże bagietki w Paryżu. Co stoi za sukcesem takich realizacji?
Paula Stankowiak: Dobre wnętrze to nie tylko styl — to strategia. W przypadku inwestycji kluczowe jest, by przestrzeń robiła "efekt wow" już przy pierwszym kliknięciu w ogłoszenie.
Zdradzę coś: lustro Majesty z Decor&You, umieszczone naprzeciwko okna, potrafi wizualnie podwoić metraż. Klient tego nie wie, ale… czuje. Tak samo jak stolik Lumiere, który błyszczy jak pierścionek zaręczynowy — subtelnie, ale z deklaracją.
A jeśli mówimy o klientach indywidualnych — osoby z wysublimowanym gustem, które wiedzą, czego chcą. Czy w ich przypadku też sięga Pani po asortyment Decor&You?
P.S.: Zdecydowanie tak. To klienci, którzy nie tolerują kompromisów. Szukają designu, który jest jednocześnie nowoczesny i klasyczny — dokładnie jak fotel Bali. Kiedy go pokazuję, słyszę tylko jedno: "To jest to". Wzornictwo Decor&You jest dla mnie jak haute couture wśród wnętrz — nie krzyczy, ale mówi: "Jestem z wyższej półki".
Czy wybór mebli i dodatków z konkretnych kolekcji może faktycznie wpłynąć na wartość nieruchomości?
P.S.: Tak — i to nie metaforycznie, tylko w liczbach. W jednym z projektów zastosowałam zestaw składający się ze stołu Anne i krzeseł tapicerowanych (Decor&You) w jadalni apartamentu inwestycyjnego. Lokal został sprzedany 17% powyżej rynkowej wyceny. Dlaczego? Bo wnętrze budowało natychmiastowe zaufanie i emocjonalną więź. Ludzie kupują to, co piękne i gotowe. I najlepiej z welurowym wykończeniem.
A gdyby odjąć na chwilę kalkulację i strategię — co dla Pani oznacza naprawdę dobre wnętrze?
P.S.: Dobre wnętrze to takie, które daje ulgę. Wchodzi się do środka i człowiek od razu ma wrażenie, że wszystko jest na swoim miejscu — także on sam. To nie musi być pałac. Czasem wystarczy jeden ciepły fotel, odpowiednie światło, zasłony w kolorze porannej mgły i cisza. Albo muzyka Édith Piaf w tle. Luksus to nie metraż — to emocja, jaką wnętrze wywołuje.
Co wyróżnia Decor&You w Pani oczach na tle rynku?
P.S.: Detal. W epoce masowości oni postawili na coś odważnego — rzeczy dopracowane jak w butikowym hotelu na Lazurowym Wybrzeżu. Ich konsolki, jak model Elisse, to nie są zwykłe meble. To statement. A przy okazji: są dostępne od ręki, co dla mnie jako projektanta czasem ratuje życie (i deadline’y).
Wielu młodych inwestorów i klientów indywidualnych marzy o wnętrzu premium. Od czego powinni zacząć, jeśli mają ograniczony budżet?
P.S.: Zainwestować w 2–3 elementy, które niosą cały projekt. Moje typy? Lustro Pitti, fotel Sona albo awangardowa lampa Nottingham — te rzeczy robią robotę w social mediach i… w ludzkim sercu. Minimalizm nie oznacza braku mebli, tylko brak bylejakości. Decor&You to złoty środek.
I ostatnie pytanie z gatunku trendwatching — co Pani zdaniem będzie must-have sezonu 2025 we wnętrzach?
P.S.: Nowoczesna klasyka. Złoto w wersji matowej, tapicerki boucle i spieki kwarcowe — jak w nowym stole Aureus. Ale najważniejszy trend to wybór świadomy. Klienci nie chcą już kopiować Pinteresta. Chcą wnętrz, które wyglądają jak oni: z charakterem, duszą i aspiracją.
A prywatnie? Czy jest jakiś przedmiot, mebel, detal – który zawsze musi być w Pani własnym wnętrzu?
P.S.: Zawsze świeca. Ale nie byle jaka – musi pachnieć jak włoski butik po deszczu i wyglądać jak dekor z "Emily w Paryżu". Detale budują nastrój, to nie mit. W moim domu każdy przedmiot ma swoją historię — czasem kupioną na wyjeździe, czasem zrobioną przez lokalnego rzemieślnika. Tak samo doradzam klientom: stwórz wnętrze, które ma swoją narrację.
Gdyby nie wnętrza – to…? Gdzie Pani kreatywna dusza by uciekła?
P.S.: Pewnie do mody albo do reżyserii filmowej. Kocham opowiadać historie obrazem. Dla mnie wnętrze to film bez aktorów, ale z ogromem emocji. Choć czasem myślę, że mogłabym też być właścicielką małego bistro w Andaluzji i serwować tapasy w otoczeniu białych zasłon i rattanu. Ale potem przypominam sobie, że ja przecież… kocham złoty detal i dodatki w stylu modern glamour.