Vintage rządzi. Czy opłaca się kolekcjonować przedmioty z okresu Polski Ludowej?
Wzornictwo PRL to nie tylko kryształy zalegające na półkach nieatrakcyjnych regałów, toporne tapczany czy komody, których połysk potrafił oślepić. Lata, kiedy kupno podstawowych produktów graniczyło z cudem, stanowiły bowiem moment narodzin najprawdziwszych pereł designu. Polskiego designu.
11.01.2018 | aktual.: 12.01.2018 10:10
Docenione po latach
Wielu z nas PRL-owskie wyposażenie mieszkań kojarzy z końcowym okresem tej epoki – latami osiemdziesiątymi XX w. A tak naprawdę powinniśmy sięgnąć do lat 50. i 60. To wtedy polski design rozkwitał, nieświadomy, że za kilka dekad reprezentujące go przedmioty użytkowe staną się ikonami pożądanymi zarówno przez znawców, jak i amatorów. To norma iście historyczna – przecież dzieła licznych artystów często zyskiwały uznanie dopiero po śmierci swoich twórców. Wzornictwo PRL doczekało się więc dziś swojego odrodzenia.
Powracające trendy
Teraz na dobre zapanowała moda na styl zwany mid-century modern, czyli nawiązujący do połowy XX stulecia. Obserwuje się go zarówno w Polsce, jak i na całym Zachodzie. Niewykluczone, że mamy tu do czynienia ze zjawiskiem powracających co drugie pokolenie (jak dzieje się w przypadku ubrań). Słowem – wolimy to, czego używali nasi dziadkowie, a nie rodzice. A zatem niektórzy z nas kupują wzornictwo PRL, bo im się podoba, a są tacy, którzy zbierają perły vintage, bo uważają, że to dobra inwestycja. Oczywiście mowa o prawdziwym wzornictwie, a nie każdym bez wyjątku meblu czy gadżecie.
Polowanie na oryginał
Moda na vintage ściśle wiąże się z polowaniem na PRL-owskie kąski. Największe możliwości stwarza internet i portale takie jak yestersen, oferujące ogromny wybór przedmiotów z przeszłości. Inna droga to wizyty na pchlich targach czy garażowych wyprzedażach. Co prawda na łowcę z niewprawnym okiem czyhają bezwartościowe starocia, jednak przy odrobinie szczęścia możemy trafić na prawdziwy rarytas. Szansa na wzorniczy skarb drzemie też na strychu u babci czy nawet na… śmietniku. Nie brakuje ponadto zapaleńców, którzy biorą udział w tematycznych aukcjach.
Warto czy nie warto?
Czy inwestowanie w stare krzesło lub zastawę stołową ma sens?
– To zależy. Jednak za każdym razem, kiedy mamy do czynienia z dobrym designem, przedmiotem prezentującym stylistyczną spójność i do tego zachowanym w doskonałym stanie, to będzie to opłacalne, niezależnie z której epoki pochodzi ów przedmiot – mówi Justyna Kucharczyk, doktor i projektant na ASP w Katowicach. – Sama chciałabym mieć fotel 366 projektu Józefa Chierowskiego. Nie mam do tego mebla żadnych zastrzeżeń, uważam, że spełnia on wszystkie wzornicze kryteria, dotyczące formy, proporcji, wariantów kolorystycznych. Jeśli zaś chodzi o porcelanę z lat 50. i 60., znajduję tu dużo świetnego wzornictwa. I mimo że design przedmiotów użytkowych bywał zapożyczony, to w dalszym ciągu pozostaje on wartościowy.
Łowy z przeszkodami
Inwestowanie we wzornictwo PRL może nam utrudniać nieumiejętność odróżnienia pereł od bezwartościowych rzeczy. Choć nasza świadomość w tej kwestii ciągle rośnie, a zainteresowanie polskimi ikonami vintage zatacza coraz szersze kręgi, docierając do Stanów Zjednoczonych czy nawet Japonii.
– Wykończenie krawędzi stołu, ucho filiżanki: już same detale powodują, że posiadanie takiego przedmiotu to źródło autentycznej przyjemności – twierdzi Justyna Kucharczyk. – Osoba, która na co dzień ma do czynienia z wzornictwem, rozpozna, czy przedmiot ma wartość, czy nie. Jednak dla laika jest to trudne – dodaje ekspertka.
Vintage w dwóch warstwach
Według Justyny Kucharczyk zagadnienie wzornictwa PRL ma dwie warstwy. – Pierwsza dotyczy koncepcji produktowej, jakości wykonania, zastosowanych materiałów. Druga warstwa to ta sentymentalna. Przebywanie w otoczeniu przedmiotów z minionych lat budzi pozytywne skojarzenia z wydarzeniami z przeszłości, ciepłem domowego ogniska. Wzornictwo lat 50. i 60. XX w. reprezentuje też styl życia, za którym tęsknimy. Nie da się ukryć, że był on bardziej slow, dlatego wywołuje dobre emocje. Osobiście lubię wnętrza, w których elementy współczesne są połączone z tymi z przeszłości. Każde pokolenie ma prawo do czegoś własnego, a jeśli przy tym odwołamy się do wzornictwa z innej epoki, możemy stworzyć aranżację z charakterem. To jest jak dobrze przyprawiona potrawa – tłumaczy projektantka.
Zachwyt uzasadniony
Fakt, że doceniamy rodzimy design, cieszy. Jak bowiem nie zachwycić się genialnymi projektami, wśród nich fotelami: wspomnianym 366 Józefa Chierowskiego (1962 r.) lub RM 58 Romana Modzelewskiego (1958 r.) czy krzesłami, takimi jak Muszelki Teresy Kruszewskiej (1956 r.) i Pająk Marii Chomentowskiej (1957 r.). Albo serwisem do kawy Krokus projektu Wincentego Potackiego (1962 r.).
Tajemnicy popularności wzornictwa PRL należy doszukiwać się w prostych formach i walorach funkcjonalnych. Przecież nawet zwykła meblościanka wyprzedziła swoją epokę i stała się inspiracją dla dzisiejszych rozwiązań do małych przestrzeni.
Materiał powstał przy współpracy z Alior Bankiem