Pan BIG w Warszawie. Bjarke Ingels z potężnym projektem w centrum stolicy
Biuro projektowe BIG ma swój pierwszy projekt w Europie Środkowej – wielofunkcyjny kompleks Towarowa 22 na warszawskiej Woli. O pracach projektowych, miejskiej zieleni i wieżowcach rozmawiamy z Bjarke Ingelsem, założycielem biura i jedną z najjaśniejszych gwiazd współczesnej architektury.
10.10.2019 | aktual.: 10.10.2019 14:51
Zaprojektowany przez BIG kompleks Towarowa 22 zajmuje powierzchnię przeszło 6 hektarów. Działka leży blisko warszawskiego śródmieścia, przy linii metra, w gęstej zabudowie. Od czego zaczęliście tak skomplikowany projekt?
Myśląc o świecie, w którym chcielibyśmy żyć w przyszłości, możemy zastanowić się nad formą, którą chcemy mu nadać. Przyglądaliśmy się więc, jak rozwijała się Warszawa, zwłaszcza w okolicy Towarowej 22. Przedwojenne miasto było gęsto zabudowane, a jego mieszkańcy często przemieszczali się pieszo. Ta struktura została zmieciona z powierzchni ziemi podczas II wojny światowej, a później zastąpiona nową, w sowieckim, bardziej rozłożystym stylu – z parkami i pustymi przestrzeniami. W BIG zastanawialiśmy się, w jaki sposób można przywrócić miastu dawne funkcje, ułatwić życie pieszym. Zauważyliśmy, że koncepcje otwierania przestrzeni, zwłaszcza zielonych, niejednokrotnie okazują się mało trafione. Głównie dlatego, że przestrzeń otwarta traktowana jest często po prostu jako przestrzeń pusta. Zależało nam zatem na zestawieniu dwóch paradygmatów. Z jednej strony, wprowadzenia gęstej zabudowy, która sprzyja życiu miejskiemu. Z drugiej – wykorzystaniu zieleni, ale w taki sposób, by stała się ona aktywnym elementem miasta, a nie luką w jego tkance. Dążyliśmy przy tym do zagęszczenia miasta bez wprowadzenia na działkę wysokościowej zabudowy.
Myślę, że w urbanistyce, architekturze, powszechnych wyobrażeniach pokutuje przywiązanie do kilku typologii. Zakłada się na przykład, że uzyskanie gęstej tkanki miejskiej wymaga wznoszenia wieżowców. Tymczasem, wbrew pozorom, nie jest to najbardziej efektywne rozwiązanie. Na przykład Barcelona jest miastem o bardzo dużej gęstości zabudowy, a praktycznie pozbawionym wysokościowców.
Działkę na Woli – nowej dzielnicy biurowej Warszawy – otaczają nowe wieżowce. Czy nie zdominują Towarowej 22? Przy tym szerokie ulice oddzielają działkę od okolicy, wydzielony teren może stać się „miastem w mieście”.
Chcemy pozszywać okolicę w całość. Ulica Towarowa stanowi pewną przeszkodę dla ruchu pieszego i rowerowego, im więcej byłoby nowych przejść, tym lepiej. Liczymy też na współpracę z miastem w sprawie budowy kładki. Jednak droga to nie katastrofa, z trzech pozostałych stron mamy naturalne połączenia z istniejącą tkanką miejską, ważną rolę odgrywa metro. Zależy nam, by wpiąć się w istniejącą siatkę ulic oraz ścieżek rowerowych, stworzyć spójną całość i równocześnie zbudować trójwymiarową strukturę, z przestrzenią publiczną na każdym poziomie oraz życiem toczącym się przez cały tydzień do późnej nocy.
Myślę, że do sprawy wieżowców podchodzi się zbyt obsesyjnie. Jest imponująca, ale większość ludzi doświadcza miasta w naturalny sposób, na poziomie wzroku. Sam zacząłem patrzeć w górę, dopiero kiedy dostałem się na wydział architektury. I wyleczyłem się z tego… kiedy o włos uniknąłem poważnego wypadku.
Co do samochodów – czy we współczesnym mieście można ograniczyć liczbę miejsc parkingowych?
Będziemy chcieli zapewnić właściwą liczbę miejsc parkingowych. Z drugiej strony, jesteśmy praktycznie nad stacją metra. Można się spodziewać, że nawet 80% użytkowników nie będzie musiało dojeżdżać na miejsce autem. Nie wiadomo, jak zmieni się model transportu w perspektywie kilkudziesięciu lat, a przecież musimy brać to pod uwagę. Dlatego w Towarowej 22, podobnie jak w innych naszych projektach, część przestrzeni parkingowej powinna być konwertowalna do innych funkcji, żeby w przyszłości, kiedy liczba samochodów spadnie, można było zamienić tę przestrzeń na przykład na magazyny. Ta elastyczność jest bardzo istotna.
Projekt robi wrażenie. Mieliśmy jednak w Warszawie efektowne projekty, które nie doczekały się realizacji albo ze względu na koszty zostały okrojone na etapie budowy. Co będzie największym wyzwaniem dla realizacji tej inwestycji?
Inwestor, podobnie jak my, jest przekonany, że ta realizacja wniesie coś dobrego do miasta. Wszystkim nam zależy, by powstał funkcjonalny obiekt służący mieszkańcom. Zakładamy, że pojawi się konieczność wprowadzenia zmian, ale styl pracy BIG zakłada elastyczność.
Planujemy budowę sieci alejek przeznaczonych do ruchu pieszego, dających wrażenie życia ulicznego – tak jak zadaszone pasaże w Wiedniu czy Galeria Wiktora Emanuela II w Mediolanie. To rozwiązanie pozwala na bardzo eleganckie połączenie różnych funkcji. Bardzo istotną częścią założenia będzie park na dachu. Doskonale widoczny, musi zapraszać do wejścia, być łatwo dostępny zarówno dla osób podróżujących metrem, jak i z poziomu ulicy, od strony pawilonu Domu Słowa Polskiego. W ramach projektu będziemy mieć cztery funkcje kulturalne: kino, scenę teatralną, część sportową, przestrzeń wystawową. One także powinny być łatwo dostępne. Dzięki temu osiągniemy naturalny przepływ ludzi.
Zielony teren na dachu może być wizytówką kompleksu, ale jak zapewnić dużym roślinom odpowiednie warunki do życia?
Park musi być bardzo metodycznie zaprojektowany: różne gatunki roślin trzeba dobrać do stref dobrze oświetlonych i zacienionych, a zarazem zbudować atrakcyjną architekturę krajobrazu. Rośliny muszą być dobrane do warunków panujących w różnych częściach kompleksu, co zapewni to większą różnorodność. Program funkcjonalny również musi być dopasowany do naturalnych warunków.
BIG działa na całym świecie, od Kazachstanu po antypody. Czy wprowadzanie zieleni, ścieżek rowerowych, kameralna skala – „duńska recepta” na miasto – sprawdza się w każdych warunkach?
Modernizm, styl międzynarodowy doprowadził do pewnego ujednolicenia architektury na świecie. Dziś wiemy, że to się jednak nie sprawdziło. Szklana wieża w pewnych sytuacjach może być optymalnym rozwiązaniem, ale budowanie drapaczy chmur np. na Bliskim Wschodzie niekoniecznie trzeba uznać za racjonalne.
Kiedy zaczynamy nowy projekt, zadajemy sobie i inwestorom stały zestaw pytań. W zależności od miejsca, kultury i potrzeb, odpowiedzi się różnią. Zajmujemy się teraz trzema projektami wieżowców. Każdy z nich będzie wybudowany w innym miejscu - w Vancouver, Calgary i we Frankfurcie – i bardzo się od siebie różnią.
W BIG mamy wspólne wartości, ale nie jesteśmy jednomyślni. Pochodzę z Danii, w biurze pracują ze mną przedstawiciele około czterdziestu narodowości, między innymi wielu ambitnych, wykształconych i zdolnych Polaków. Czasem mam wrażenie że najczęściej używane imiona w BIG to Jakub i Kasia.