Ikony wzornictwa i ich repliki. W które warto zainwestować?
Każdego roku w sklepach i firmowych salonach prezentowane są nowe kolekcje mebli, lamp, akcesoriów wnętrzarskich. Nieliczne z nich mogą okazać się hitem sezonu, wiele po kilku latach zaczyna trącić myszką. Ale są też przedmioty, które sprawiają wrażenie ponadczasowych. Zaprojektowane trzydzieści, pięćdziesiąt czy osiemdziesiąt lat temu wciąż są funkcjonalne, wyglądają znakomicie, są pożądane i poszukiwane. To właśnie one bywają nazywane ikonami wzornictwa, a ich zdjęcia powtarzają się w albumach o historii designu.
21.12.2017 | aktual.: 22.12.2017 10:53
Coś ładnego
Jakość i marka mają swoją cenę. Wymierną i w wielu przypadkach wyrażaną poważnymi kwotami. Szezlong LC4 to klasyk wzornictwa, mebel elegancki i wygodny, a co równie ważne zaprojektowany przez "papieża modernizmu”, architekta Le Corbusiera (we współpracy z nieco mniej słynnymi Charlotte Perriand i Pierre’m Jeanneret’em). Od premiery na Jesiennym Salonie Paryskim 1929 r. nie stracił na atrakcyjności i pozostaje ozdobą apartamentów. Nowy egzemplarz wykonany przez właściciela licencji, firmę Cessina, kosztuje przeszło 4 tys. euro. Egzemplarze sprzed kilkudziesięciu lat, z niskimi numerami seryjnymi i dobrze zachowane, bywają droższe.
Eames Plastic Armchair, czyli EPA nie jest może powszechnie znany z nazwy, ale mało kto nie widział charakterystycznych białych siedzisk z drewniano-metalową podstawą. Oferowane przez Vitrę fotele kosztują ok. 2000 zł za sztukę.
Skromny wieszak na ubrania Hang it all, także zaprojektowany przez duet Charles & Ray Eames można kupić za ok. tysiąc zł. Za to planując zakup Lounge Chair trzeba przygotować ok. 35 tys. zł, a Living Tower projektu Vernera Pantona uszczupli domowy budżet o ok. 55 tys. zł.
Inwestycja to słowo kluczowe
Tymczasem w Polsce i w wielu innych krajach można kupić meble przypominające ikony wzornictwa – już za pół, ćwierć, albo ułamek ceny oryginału. Tyle, że wykonane przez mało znane firmy. Czy w takim razie warto inwestować w droższy produkt? Kluczowe jest właśnie słowo ”inwestycja”. Jeśli mebel kupowany jest jako przedmiot kolekcjonerski, to sens ma wyłącznie zakup sygnowanych egzemplarzy, z udokumentowaną historią. Jeśli obiekt powstał na początku serii, albo należał do znanej osobistości, jego wartość może z biegiem czasu coraz bardziej rosnąć. W dodatku odsprzedaż nie powinna sprawić trudności, a ceny są dość stabilne.
Natomiast tanie naśladownictwa z biegiem czasu nieubłaganie tracą na wartości. Nawet najlepiej wykonana podróbka w kategorii finansowej jest więc inwestycją chybioną. Z biegiem czasu handel takimi przedmiotami może stać się trudniejszy. W Wielkiej Brytanii od 2020 r. nie będzie już można kupić wiernej kopii szafy czy lampy zaprojektowanej po wojnie, chyba że producent dysponuje prawami do wzoru.
Niedrogo
Meble Le Crbusiera, Eamsów czy Eerio Saariena są dla wielu osób atrakcyjne, ale ich cena okazuje się często zaporowa. Naśladownictwa są znacznie łatwiej dostępne, a różnica między oryginałem a kopią może nabywcy wydawać się ulotna. Na pierwszy rzuty oka forma jest taka sama, zgadzają się kolory. Różnice dotyczą jakości materiałów, dokładności wykończenia, trwałości. Dla wielu osób to mało istotne cechy, szukają mebla, który posłuży przez jakiś czas, a później zostanie wymieniony na inny.
- Nasze meble to nie tylko wyposażenie pomieszczeń, ale nade wszystko szansa na samookreślenie się i tworzenie wizji własnego życia, w którym wysoka jakość pozwala docenić jego smak - przekonuje sprzedawca z internetowego sklepu oferującego tzw. ”meble inspirowane”. Posiadanie mebli znanych z czasopism wnętrzarskich bywa symbolem wysokiego statusu. Pod tym względem kopia fotela czy krzesła nie jest jednak lepsza od zegarka z podrobionym logo czy torebki.
Przecieranie szlaków
”Kopiowanie czy proste naśladownictwo w kreatywnych dziedzinach jest nie tyle naganne, co prymitywne i obnaża niemoc kopiującego” - twierdzi Ola Barczak, autorka Collage Blog i architektka wnętrz. Także kupujący ma wybór, który nie ogranicza się do dylematu – tania kopia, czy drogi oryginał. Znacznie bardziej interesującą ścieżką jest wyszukanie przedmiotów, które dopiero doczekają się statusu kultowych. Mogą to być przedmioty projektowane obecnie przez młodych polskich projektantów, ale także wyroby projektowane w Europie Środkowej.
Historia światowego wzornictwa przedstawiana jest często z perspektywy badaczy brytyjskich, amerykańskich czy francuskich. Projektanci działający za Żelazną Kurtyną byli w związku z tym przez lata niedoceniani. Mimo trwającej od kilku lat mody na przedmioty z lat 50. i 60., wciąż są one stosunkowo łatwo dostępne i tanie. Na uwagę zasługują także prace z Węgier czy Czechosłowacji, w dalszym ciągu niedoceniane.
Ich zakup okazuje się salomonowym rozwiązaniem. Za stosunkowo niewygórowaną cenę można zostać właścicielem świetnie zaprojektowanego, efektownego przedmiotu. Co więcej, najlepsi twórcy prędzej czy później doczekają się uznania, a to przełoży się na wzrost wartości. Tak stało się w swoim czasie z ćmielowskimi figurkami, secesyjnym szkłem czy meblami art déco. Jeśli zatem inwestować, to nie w to, co dziś jest na topie, ale co jest wyjątkowe i modne będzie za kilka sezonów.
Materiał powstał przy współpracy z Alior Bankiem