Mieszkanie kupujemy oczami

Każdy, kto przymierza się do sprzedaży mieszkania, powinien pamiętać, że jego wygląd ma dla potencjalnych klientów kluczowe znaczenie. W końcu większość z nich, zanim zdecyduje się obejrzeć nieruchomość, przegląda dziesiątki ogłoszeń. Warto się wyróżnić i pokazać od najlepszej strony. Wcale nie musi się to wiązać z dużymi wydatkami!

Mieszkanie kupujemy oczami
Źródło zdjęć: © Zdjęcie pochodzi z serwisu Otodom: Freedom Nieruchomości, dom na sprzedaż, Józefosław

31.07.2015 10:33

Każdy, kto przymierza się do sprzedaży mieszkania, powinien pamiętać, że jego wygląd ma dla potencjalnych klientów kluczowe znaczenie. W końcu większość z nich, zanim zdecyduje się obejrzeć nieruchomość, przegląda dziesiątki ogłoszeń. Warto się wyróżnić i pokazać od najlepszej strony. Wcale nie musi się to wiązać z dużymi wydatkami!

Diabeł tkwi w szczegółach

Nie trzeba robić gruntownego remontu, by uwypuklić zalety mieszkania przeznaczonego na sprzedaż. Kilka prostych czynności może sprawić, że stanie się ono o wiele bardziej atrakcyjne. - Musimy zacząć traktować mieszkanie jak produkt i pomyśleć, do kogo adresujemy ofertę sprzedaży – przekonuje Agata Polińska z serwisu Otodom. - Zupełnie inaczej trzeba przygotowywać mieszkanie np. dla rodziny z małymi dziećmi, dla studentów czy statecznego, starszego małżeństwa. Każda grupa ma wobec przyszłego mieszkania zupełnie inne oczekiwania.

Niezależnie od profilu potencjalnego klienta należy dokładnie wysprzątać mieszkanie. Podłogi powinny lśnić, kurz zniknąć z półek i zakamarków. Umyte okna i firany dostarczą więcej światła, podobnie jak czyste karnisze. To bardzo ważne, bo wybierający cenią jasne pomieszczenia. Diabeł tkwi w szczegółach – warto więc zwracać uwagę nawet na takie drobiazgi, jak gniazdka elektryczne czy sprzęty kuchenne. Bardzo ważne jest usunięcie przedmiotów, które mogą zakłócić harmonię pomieszczeń. Rozłożona deska do prasowania, stojący w kącie odkurzacz lub rząd kosmetyków na wannie nie robią pozytywnego wrażenia. Zbyt duża liczba mebli i dodatków może z kolei sprawiać wrażenie, że pomieszczenia są małe i zagracone. Warto pomyśleć o pozbyciu się kilku z nich. Z mieszkania powinny też zniknąć wszystkie osobiste rzeczy i pamiątki. Puchary, rodzinne zdjęcia, wiszące na ścianie laurki od dzieci podświadomie przypominają potencjalnym nabywcom, że nie są „u siebie”. W kolejnym kroku warto pomyśleć o odmalowaniu ścian na jasne
kolory, dobraniu odpowiednich dodatków oraz zmianie obicia stojącej w pokoju kanapy.

Niestety, nawet osoby o bardzo dobrej wyobraźni przestrzennej mogą mieć problem z trafieniem w oczekiwania potencjalnego klienta. Zwłaszcza gdy przebywały w sprzedawanym mieszkaniu przez wiele lat, opatrując się z otoczeniem i w efekcie nie widząc słabych i mocnych punktów pomieszczeń. Z pomocą w takim przypadku przyjść może home staging, coraz częściej oferowany przez biura obrotu nieruchomościami.

Domowa inscenizacja

Termin ten pojawił się po raz pierwszy w latach 70. w Stanach Zjednoczonych. Dziś jest w USA nieodzownym etapem sprzedaży nieruchomości, a ze względu na dużą skuteczność przy niskich nakładach – zrobił furorę także w wielu krajach zachodniej Europy. Polacy dopiero zaczynają doceniać pracę specjalistów potrafiących dobrze wykonać „domową inscenizację”. Dzięki ich pracy mieszkania i domy sprzedają się szybciej i często za większe pieniądze.

– Nie chodzi o to, żeby wyremontować komuś mieszkanie i sprzedać je w przeciętnej cenie, ale o to, by niewielkim kosztem wyeksponować jego zalety – przekonuje Magdalena Wysok z firmy Hoog Nieruchomości. – Właściciel przyzwyczaja się do rzeczy, które ma na co dzień. Dla niego nie stanowi problemu stara narzuta, zniszczona umywalka albo niezbyt estetyczne ręczniki. A klient od razu to widzi. Ważniejsze od tego, czy ściany są idealnie odmalowane, jest to, jakie pierwsze wrażenie zrobiło na nim mieszkanie, czy pobudziło jakieś emocje. Trzeba sprawdzić grupę docelową, zbudować estetykę na bazie oczekiwań tej grupy i sprawić, by powstały z tego fantastyczne zdjęcia, bo to na nich opiera się sprzedaż – dodaje.

Monika Rudy-Muża, home stager z firmy Freedom Nieruchomości, w której odbyło się już kilkaset realizacji, przekonuje, że trzy złote zasady to odgracanie, odpersonalizowanie przestrzeni i nadanie pomieszczeniom funkcji. Wszystkie służą temu, by potencjalny klient mógł zobaczyć w danym wnętrzu siebie, a nie obecnych właścicieli. - Pamiętam przypadek – opowiada – w którym na zdjęciach poglądowych miałam tak zagracone pomieszczenia, że dopiero po dłuższym czasie zorientowałam się, że są tam trzy, a nie dwa pokoje! Były tak zarzucone rzeczami osobistymi, że nie sposób było odróżnić pomieszczeń. Z drugiej strony bywają też przestrzenie kompletnie puste. Często klienci mówią, że nie potrafią wyobrazić sobie siebie w takim miejscu. Nie każdy ma zmysł aranżacyjny, a przygotowana przez nas podpowiedź, którą widać na fotografiach, może pomóc wyobrazić sobie daną przestrzeń.

Home staging to nie przestawianie ścian, ale najczęściej praca nad światłem, kolorem i spójnym klimatem pomieszczeń. I choć wiele zmian można wprowadzić samodzielnie, warto zdać się na opinię fachowca, który nie ma emocjonalnego stosunku do sprzedawanego mieszkania, dysponuje za to doświadczeniem i wiedzą o oczekiwaniach klientów. Tym bardziej że wiele biur obrotu nieruchomościami wykonuje taką usługę w ramach umowy, bez dodatkowych opłat.

Autor: Jarosław Krawczyk, Otodom

Materiał pojawił się w serwisie dzięki uprzejmości Otodom.pl

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (27)